Kiedy, jak nie właśnie przy świętach warto się sprawdzić jako dobra gospodyni? Teraz mamy pole do popisu, zawsze pomocą służy sieć i przy odrobinie chęci można wyczarować pyszne potrawy, jeśli chcesz nawet z końca świata. Jest jednak jeszcze jedno małe coś…
Kiedyś nadszedł czas, że marzyłam, żeby w swoim własnym domu mieć porządny stół, na nim wielki obrus i ładną zastawę i może tu był początek? Za mną wiele prób i błędów, przypalonych garnków, zakalców i przesolonych zup, tych ostatnich najwięcej. Niemniej teraz, mam za sobą i większe przyjęcia, gotuję w domu, piekę (zwłaszcza teraz) dzieciom ciastka, pączki i drożdżówki. I chyba można powiedzieć, że jestem gospodynią, choć może to brzmi staromodnie. Jadnak jest jeszcze to małe coś – mianowicie – oprawa.I niania Helenki jest w tym mistrzynią!
Jej buraczki z chrzanem, jeśli podarowane, to koniecznie przybrane ludowo, palma oczywiście zrobiona własnoręcznie. Jeśli stoliczek, nawet polowy, to z serwetką wazonikiem i kwiatkami. I już robi się aura ciepłej, domowej atmosfery, ale i aura mądrej, życzliwej kobiety. Każdy podarunek ślicznie zapakowany, z wielką dbałością, do tego zawsze jakiś drobiażdżek, który rozczula, gdyż odsłania serce i czas. Helenka miała wielkie szczęście, że ma swoją przybraną, ukochaną Babcię.
Myślę, że wózeczek podarowany przez panią Ewę i pana Henia, oczywiście z podusią o ludowym wzorze, koszyczkiem pełnym cukierków i przykrytym naturalnie chusteczką, przejdzie w naszych opowieściach do legendy.
Witajcie, mam poważne imię i „poważny” wiek. Do tego wszystkiego jestem dojrzałą mamą 3 plus. Na powyższe nie mam wpływu, za to chciałabym podzielić się z Wami moimi wpisami, które noszę długo w sobie albo też chowam do szuflady. Zażartowałam kiedyś, że gdybym miała napisać książkę, to zaczynałaby się od zdania: „Wraz z tobą zamieszkały w tym domu muchy”( dodam, że chodziło tu o mnie, ale o tym innym razem). Na ten moment sprawdzę tylko, czy to co myślę i czuję jako dojrzała kobieta komuś się przyda i tyle.
Jestem potrójną mamuśką, od niedawna sprawdzam się w roli mamy pięknej Helenki. To duża odmiana, kiedy dowodzi się męską drużyną. Chłopcy rok po roku szybko ustalili priorytety, dodajmy pracę zawodową. Nie ukrywajmy – byłam zajęta i jestem zajęta. To się raczej nie zmieni, ale taka ewentualna zmiana mogłaby być wręcz dla mnie szkodliwa. Lubię aktywny wypoczynek, obce jest mi leżenie na kanapie, choć nie wyglądam... do fit mi brakuje...
Co trzeba podkreślić - kocham swoją rodzinę i …kocham książki. Lubię dobrą literaturę i polskie filmy „z treścią”. Lubię się uczyć, interesuję się psychologią i rozwojem osobistym. Stawiam na czas poświęcony dzieciakom, na mądrość i dobre słowo.
Nie jestem żadnym wzorem matki i nie będę się tutaj chwalić i udzielać Wam wspaniałych rad, raczej się z Wami podzielę, tym co mam w głowie na daną chwilę, a myślę dużo – można powiedzieć to mój taki codzienny ultratrening. Choć sama szukam różnych inspiracji i motywacji do działania to nie lubię mentorskiego tonu, zwłaszcza kiedy rozmawiamy sobie po godzinach...
Zapraszam Was do czytania mojego bloga, rozgośćcie się śmiało, wypijcie ze mną od czasu do czasu filiżankę kawy. Będzie mi bardzo miło...
Marzena
Zobacz wszystkie wpisy, których autorem jest Zajęta Mama
Opublikowano
Jedna myśl na temat “Mistrzyni”
Ten wóz ma tak solidne opony że jeszcze wnuki będzie Adaś woził.haha
Ten wóz ma tak solidne opony że jeszcze wnuki będzie Adaś woził.haha
PolubieniePolubione przez 1 osoba