Wciąż się waham, a jednak ciągle o tym myślę. Kiedy już nastąpiła konkretna decyzja, czułam radość i miałam w sobie dużo pozytywnej energii. Ponieważ nie ma jeszcze pieczęci, sprawa zdaje się być wciąż otwarta, jeszcze mogę się wycofać…
Dziwna to sprawa, że jestem prawie po drugiej stronie. Do tej pory było to dla mnie absurdalne i niepotrzebne. Na ludzi, którzy się na to zdecydowali patrzyłam z pewną rezerwą- sztywniacy, asceci. Życie za krótkie jest , żeby aż tak się umartwiać i to nie z konieczności, a z własnego wyboru. Przecież lubię tańczyć, śmiać się, a nieraz być i duszą towarzystwa, sypać śmiesznymi anegdotami. Do tego potrzebny jest luz.
Z tymże podczas ostatnich trudów w macierzyństwie i małżeństwie tego luzu potrzebowałam jakby zbyt dużo. Uśmierzyć nerwy na chwilę, spuścić z tonu, wypić piwko z mężem, posiedzieć … no i cóż gnuśnieć i w terminarzu na wspólny czas mieć raczej bezplan niż plan, w grę mógł wchodzić jedynie bardzo rzadki spontan.
Przeczytałam parę lat temu niezwykłe wyznanie Małgorzaty Halber, prezenterki Mtv, ktoś może przypomni sobie jeszcze jej twarz z dawnego programu 5 10 15. W swojej książce „Najbrzydszy człowiek na świecie” pisała właśnie jak popadła w nałóg, jak trudno jej było funkcjonować na co dzień bez alkoholu. Pomyślałam wtedy, że naprawdę niedużo trzeba, żeby skoczyć w taką przepaść.
Już w Malinowym Dworze wahałam się czy już przystąpić do krucjaty, czy wypić lamkę wina. Krucjata ma też ściśle duchowy charakter. Można to zrozumieć dopiero wtedy, gdy jest się na zaawansowanym poziomie wiary. Nie myślałam, że jestem, ale przyszła do mnie ta dojrzałość, myślę, że to duża łaska. Wypiłam i wyjątkowo mi nie smakowało. Kolejny weekend, kolejne wątpliwości, pierwszy łyk piwa, smak dziwny. Zapewne wszystko to kwestia głowy. Później już smakowało jak dawniej. I znowu weekend, wczoraj. Sporo gości. Kupiłam Żywiec 0,0%, wahałam się. Koperta zaadresowana, zgłoszenie wypełnione, brakowało znaczka. Spróbować jeszcze? Czy już nie? Spróbowałam, szczerze mówiąc, nie miałam już z tego przyjemności.
Mam przede wszystkim inny, szczytniejszy powód, by przystąpić do KWC, robi się to w czyjeś intencji, nie swojej. Zawsze śmiałam się, że za bardzo lubię czytać, by popaść w alkoholizm. Może i tak, może i daleko mi w tę stronę, ale bywa różnie. W ostatnim moim śnie na parapecie stały dwie odkorkowane butelki, jedna – Lech 4,5%, druga Żywiec 0,0%. To jakby symbol wyboru. Zależy mi też na zmianie stylu życia, taki krok – niełatwy może – jest może właśnie dobrym wejściem na ten wyższy level?
Wrzuciłam dziś list do skrzynki. Poszło. Na rok. 4 czerwca 2021r.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…