Pycha

Są ludzie najfajniejsi na świecie, to ma nawet swoją współczesną potoczną nazwę, może nieładną, ale bardzo trafną…

Pycha. Tego mamy dużo co dzień na talerzu. Może to nasze danie główne?

Mocujemy się z ludźmi, z życiem. Okoliczności naginamy do swoich potrzeb. O wszystkim mówimy: ja, mój, moje. Kiedy ktoś opowiada ci o swoim życiu, ty już czekasz, by przebć go swoim przykładem, powiedzieć : „Ale …” i zmazać całą wartość tego, co powiedział ktoś. „Bo ja..” Nie słuchasz, tego czym chce się z tobą podzielić drugi człowiek. Twoje ma być na wierzchu. Ty musisz być lepszy w czymkolwiek, ale ty, właśnie ty.

Jest też ukryta pycha. Pod pozorem utyskiania szukamy poparcia dla swoich dążeń, pracy, wyglądu. Narzekając na siebie, oczekujemy od innych komplementów. Znasz to zjawisko? Może nie wiedziałeś o tym – tak, to jest zakamuflowana pycha.

I wreszcie jawna pycha. Taka, która niczego się nie boi, wchodzi na salony po czerwonym dywanie. „Bo jak nie ja, to kto”, „Wszystko w moich rękach”, tak po ludzku, to tak – w twoich, ale to tylko twój planer, Bóg może mieć wobec ciebie inny zamiar i tak po ludzku sam, możesz w którymś momencie nie dać rady.

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Mt 5, 5

Reklama

Świadectwo

W kwestii wiary czuję się teraz trochę jak chrześcijanie w czasach rzymskich. Wyznajesz -na krzyż. Nadeszły czasy, w których trzeba mieć odwagę, by się przyznać do wiary i przygotować na cios.

To nie w modzie jest wierzyć, tym bardziej chodzić do kościoła. Teraz jest moda na to, aby raczej kościół szkalować. Nie trzeba chodzić do kościoła, by być dobrym człowiekiem, można też do niego chodzić, a pod płaszczykiem pobożności robić rzeczy podłe w swoim domu, środowisku. Nie trzeba od razu kogoś okraść czy zabić, wystarczy nie widzieć belki w swoim oku.

O tym dzisiaj nie mówię, antyprzykładów katolików i bezbożnych księży jest wiele. Jednak jest też wielu wielkich kapłanów, charyzmatycznych, uduchowionych, często słucham ich konferencji. Może ktoś nigdy do takiej nie sięgnął, może ktoś nigdy nie usłyszał żadnego świadectwa. Krótko powiem o swoim.

Wszystko się zmieniło, w czasie kiedy moja teściowa umierała. Była osobą bardzo wierzącą i bardzo zależało jej na naszym nawróceniu. Chodziliśmy do kościoła, ale przyznam, że niedziela była dla mnie najgorszym dniem tygodnia. Całe wyjście z dziećmi do kościoła rodziło zawsze napięcia i konflikty, na tyle że potrafiliśmy pokłócić się z mężem przed samym kościołem i do niego nie wejść, rozejść się każde w swoją stronę. Nie trzeba mówić jak wyglądała dalsza część dnia. Działo się tak bardzo często.

Dziwnym trafem mój mąż bez mojej wiedzy zaczął poszukiwać wspólnoty. Mieliśmy poważne przejścia życiowe. Ja w tym samym czasie modliłam się o dobrych ludzi i prawdziwych przyjaciół na naszej drodze, gdyż wszystkie nasze kontakty były powierzchowne i raczej „zabawowe”. W rodzinie nigdy nie było oparcia, z żadnej ze stron. Dziwne trochę, że się modliłam, bo wtedy nawet nie umiałam tego robić. Nie znałam koronki czy różańca, w ogóle wzdychałam głęboko, gdy słyszałam Boże Słowo, był to dla mnie niezrozumiały język.

Wiele się od tamtego czasu zmieniło, wiele się nauczyłam, choć myślałam, że to nie dla mnie. A jednak ilekroć upadam, okazuje się, że to jest właściwa dla mnie droga. Niełatwa, ale dla mnie.

„Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze twoje nad tobą, niech obdarzy swą łaską . Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem” ( Lb 6, 24-26).

Niepokój

Niepokój

Bywa, że nie możemy poradzić sobie z niepokojem, nakręcamy się, myślimy bez ustanku wciąż o tym samym. Różne wersje wydarzeń kłębią się w głowie. Niepokój jest wywołany nie tyle problemem, ale myśleniem o nim. Oddaj to Panu Bogu powiedz: „Jezu Ty się tym zajmij.” Powtarzaj tę modlitwę tak często, aż poczujesz, że lęk Cię opuszcza.

Słowa krzepią

Przeczytaj jeszcze słowa skierowane do Ciebie.

Gipiura Helenka 024