Z trzech dat doskonałego ciągu, wypełniła się także ostatnia, tuż po zdanym egzaminie, mianowicie wyjazd Głogowskiej Pielgrzymki Rowerowej do Częstochowy. Zawsze chodziła mi po głowie taka wyprawa, choć dystans 350 km w 4 dni trochę stawiał pod znakiem zapytania moje możliwości.
Mamuśka na rowerze
I oto ja, mamuśka trojga dzieci, zapisałam się na wyścig do Częstochowy. Dystans znałam, ale o tempie nikt nie wspominał i górkach także. Że w ogóle, nie jedzie się terenem płaskim. Ścieżki rowerowe, którymi jeździłam były zwykle płaskie, więc niby dlaczego miałoby się coś zmienić. Jednak Ziemia okazała się okrągła…..
Pierwszy dzień zakładał trasę 96 km, licznik wybił 101. Przyznam, że dostałam w kość. Dystans był mniejszym złem, najgorsze było sportowe tempo. W mojej grupie wyczynowców, pod górkę licznik windował do 23 km, cóż dopiero na linii prostej, kiedy to grzechem byłoby nie pocisnąć, prawda? Wyglądałam jak pulpecik przy tych wszystkich wyjeżdżonych sylwetkach moich towarzyszy. Górki, spuszczały mnie na sam dół i zostawałam w tyle, by na prostej nadrobić zaległości. Nie będę ukrywać, że byłam tam drugim najsłabszym ogniwem. Jednak ambicja nie pozwalała mi zsiąść z roweru. I nie zsiadłam mimo trudności. Mogłam przecież przejechać część z transportem, żeby odzipnąć albo minąć teren górzysty. Sama się dziwię, że dałam radę. Nie podprowadziłam roweru nawet pod samą Jasną Górę, do figury na kołach.
Małymi etapami, można dokonać wszystkiego
To zdanie podtrzymywało mnie na duchu. Postoje były bardzo częste przeważnie 10 km, czasami 18 km i powyżej. Po pierwszym dniu rajdu, wahałam się czy dam radę i gdzie tu w ogóle miejsce na refleksję, gdzie zmagam się tylko z tym, żeby doganiać swoją grupę i nie zostawać w tyle. Postanowiłam zostać i przynajmniej spróbować jak pójdzie mi drugi dzień. Zawsze chciałam przekroczyć 100 km na liczniku. Przeniosłam się też na trochę do innych grup, gdzie tempo nie było już takie zabójcze. Poduczyłam się paru technicznych rzeczy i poszło. Koledzy dopompowali opony. Okazało się nawet, że mam potencjał w nogach. Drugi dzień 108 km, mimo odległości czułam się lepiej, niż poprzedniego dnia. Kolejne dni, to już drobiazgi ponad 80 km i ponad 50.
Samopoczucie
Jeśli zapytacie o zakwasy, nie było ich. Natomiast zeszły ze mnie wszystkie ciężary. Wyrównałam tempo z innymi. Przełamałam swoją barierę, oczywiście mając 10 kg mniej byłoby łatwiej pedałować. Nadszedł zdaje się czas, by zrzucić obciążenie. Zwłaszcza, że chyba się wkręciłam w taką ostrą jazdę:)
Refleksja
Znalazł się czas na podsumowanie ostatniego czasu i refleksję na przyszłość. Wydawało mi się,że nie była to klimatyczna pielgrzymka, bardziej sport, ale kiedy rzuciliśmy rowery pod figurą by złożyć modlitwę, bardzo się wzruszyłam, przyznam. Była moc.
80 km.. Drobiazgi! 😲 Podziwiam z całego serca i nie dziwię się wzruszeniu. Cel też na pewno dodawał sił..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, nie bylo ławo, cel oczywiście był ważny, było to podziękowanie za moją rodzinę i zdrowie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba